poniedziałek, 23 grudnia 2013

52. Gify + ogłoszenie 2

Ty: Harry...?
H: 

Ty: Jesteś pijany? 
H:


czytasz = komentujesz

nie ma komentarzy = nie ma imaginów (a mam pomysł na świątecznego one shooooooot'a)

Czekam na komentarze.
Amen.



sobota, 7 grudnia 2013

51. Gify + ogłoszenie

Dowody na to, że Liam jako "Daddy Direction" znęca się nad swoimi dziećmi:
1. Zayn 
2. Harry

3. Louis


4. Niall
Uwielbiam tego gifa, haha <3
Miałam go jednego czasu na tapecie xD
 


1) Przepraszamy, że tak długo nas tutaj nie było. Ale wiecie obowiązki, szkoła, dom, rodzina, nawet zdrowie itd, itp.
2) Nie dodajemy nic, bo nie mamy czasu, a poza tym nie ma komentarzy = nie ma motywacji do pisania, bo nie wiesz czy ktoś to czyta...
Jeśli pojawią się komentarze, pojawią się nowe imaginy.
3) Piszę opowiadanie, zapraszam i proszę o komentarze <KLIK>
4) Życzę wszystkim Wesołych Świąt ;) (ale mam nadzieję, że komentarze jednak się pojawią i zobaczymy się przed świętami)

Dziękuję za uwagę.

piątek, 13 września 2013

Happy birthday, Niall!

Dziś 13 września i jak każda Directionerka wie, nasz kochany Nialler obchodzi dzisiaj swoje 20 urodziny!
Irlandczyk napisał na Twitterze:
Yesss ! I'm 20 ! Wohooo ! No more teens!

Jak widać blondyn cieszy się ze swoich dwudziestych urodzin, a z tego co widziałam na TT, to Directionerki ubolewają, że za parę miesięcy nie będzie już żadnego nastolatka w 1D ;C
Dla mnie wiek chłopców specjalnie nie ma znaczenia, byleby tylko nagrywali kolejne płyty, które podbiją wszystkie możliwe TOP listy ;)

I właśnie tego życzę Niallerowi - żeby muzyka, którą tworzy zawsze była perfekcyjna, żeby nadal był sobą i nigdy, przenigdy się nie zmienił. Życzę mu zaznania szczęścia w miłości, żeby wreszcie odnalazł swoją drugą połówkę, która będzie go kochać bez względu na wszystko i będzie go kochać jako zwykłego człowieka a nie jako gwiazdę. Z całego serca życzę mu, żeby wszystkie jego marzenia się spełniły.


Tusia ;*

piątek, 6 września 2013

# 47. Harry


Dzień jak dzień. Szczególnie w Londynie, gdzie zawsze pada dwadzieścia cztery godziny na dobę, trzysta sześćdziesiąt pięć dni w roku. Jednak tego dnia było inaczej. Jakby miało wydarzyć się coś dobrego, więc Matka Natura nie zaczęła płakać ciężkim deszczem i upudrowała policzki na złocisty kolor słońca, które świeciło coraz mocnej, roztapiając resztki śniegu na zatłoczonych ulicach Londynu.
Harry szedł spokojnym krokiem, trzymając swoją zimową kurtkę w dłoni. Podziwiał wielkie budynki, które mijał już tysiące razy. Wtedy wydawały mu się jeszcze weselsze niż zwykle, pomimo tego, że były koloru stalowoszarego.
Nawet ludzie byli w dobrych humorach; wszyscy biznesmeni, których mijał chłopak, mieli na twarzach uśmiechy, albo gawędzili wesoło przez telefon.
Nagle coś żółtego przemknęło przed oczami szatyna, który stanął gwałtownie i zaczął przeszukiwać wzrokiem okolicę w poszukiwaniu tego "czegoś".
Po chwili znalazł.
Mała, zrujnowana budka, pomalowana na bordową, schodzącą już farbę. Tuż pod nią siedziała jakaś młoda dziewczyna, a na jej kolanach siedział kot, który z daleka wyglądał jak mały tygrys. Przed nimi stały skrzynki z mnóstwem bananów.
"Czy trafiłem do raju?", zapytał się w myślach Harry.
Przeszedł na drugą stronę ulicy, uśmiechnął się zalotnie do dziewczyny i powiedział odważnie:
- Witam panią, czy mógłbym poprosić o kilo bananów?
Nie odpowiedziała. Wstała tylko i zapełniła małą, plastikową torebkę owocami. Kiedy ważyła jej zawartość, jej kot zaczął łasić się do chłopaka. Harry podrapał go za uchem i wziął do ręki torebkę, którą podała mu dziewczyna.
- Pięćdziesiąt pensów - powiedziała, a szatyn pomyślał, że jej głos brzmi jak aria jakiegoś anioła. Wyjął z kieszeni spodni kilka monet i wręczył je sprzedawczyni.
- Jestem Harry - zaczął i przyjrzał się dokładniej dziewczynie. Miała długie, rude włosy upięte w warkocz pod czarną czapką. Jej oczy były błękitne jak ocean; Harry mógłby w nich utonąć...
- [T.I.] - odpowiedziała nagle, przerywając jego rozważania.
- Tak sobie myślałem... - zagadał szatyn. - Może dałabyś się skusić na randkę?
Koto-tygrys usiadł na kolanach [T.I.], kiedy dziewczyna spojrzała na niego.
- Chętnie, kiedy?
- Jutro wieczorem?
- Dobrze. Gdzie?
- Może tutaj?
Rudowłosa kiwnęła głową.
- Jutro wieczorem, tutaj. Pasuje.
Harry uśmiechnął się i odszedł z dumą w stronę swojego domu. Nie mógł się doczekać, kiedy oznajmi wspaniałe wieści chłopakom.

- Chyba polubiłem twojego kota - zaśmiał się Harry, kiedy wszedł do mieszkania dziewczyny i zobaczył jej pupila.
- To nie mój kot - powiedziała szybko. - To kot mojej babci. Zmarła miesiąc temu...
- Och, przykro mi.
[T.I.]  uśmiechnęła się smutno i zaprosiła Harry'ego do salonu.
- Lubisz drinki? - zapytała rudowłosa, podchodząc do małej półeczki, na której stały różne trunki.
- Uwielbiam - odrzekł szatyn.
Dziewczyna wyciągnęła z szafki dwa kieliszki i zaczęła mieszać w nich alkohol. Po kilku minutach podała kolorowy napój chłopakowi i usiadła na kanapie obok niego.
- Za piękne sprzedawczynie bananów - powiedział Harry, unosząc swój kieliszek.
[T.I.] zarumieniła się lekko i stuknęła w kieliszek swojego towarzysza.

__________
Nie wiem, co to jest. Nie przyznaję się do tego ._.

Wielki come back, again...
Ale teraz mam więcej weny i więcej pomysłów ;D Tylko czasu mało...
Ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem (chyba, że jesteś Niallem...) ;]
Co do Nialla... Zobaczycie wkrótce ;)

Odmeldowuję się,
Klusia ;]

środa, 21 sierpnia 2013

Happy birthday, Dusia!

Tak, dokładnie. Dzisiaj jest ten dzień.

DUŚKA MA URODZINY!!! ;]

No, to jedziemy z życzeniami:
Duuuuużo zdrowia, szczęścia, fajnego chłopaka (no wiem, Harry :D)... Nie wiem czego jeszcze... O! Najważniejsze: ŻEBYŚ W KOŃCU ZACZĘŁA ĆWICZYĆ NA W-F'IE ;D Tak, też Cię kocham ;* <33

Dooobra. Znowu napisałam wierszyk ^^ (don't worry, już więcej nie będzie wierszowania). Z Hazzą oczywiście :D
Trzy... Dwa... Jeden...


Był raz sobie lokaty Harry,
na którego wszystkie dziewczynki z piaskownicy leciały.
Lecz jedna na niego nawet nie spojrzała,
i tym go urzekała.

Gdy zaczęła się szkoła podstawowa,
to Harry chciał ją oczarować.
Jego starania poszły jednak na marne,
gdyż na innego już miała chrapkę.
Jednak Hazza nie poddał się tak łatwo,
i na bal maturalny zaprosił ładną.
Ta mu jednak odmówiła,
bo na zabawę z kim innym przybyła.

Spotykają się w kawiarni po kilku latach;
ona jest kelnerką, on po świecie lata.
Wspominają dawne czasy, śmieją się, rozmawiają,
ostatecznie na randkę się umawiają.

Gdy przychodzi ten dzień Harry strasznie się denerwuje,
czy jego ukochana coś do niego czuje?
Czy powtórzy się los z podstawówki?

Czy lokaty dalej będzie szukał swojej drugiej połówki?

Na randce okazuje się, że [T.I.] z nikim nie kręci,
więc dla chłopaka to ratunek od śmierci.
Zaczyna podrywać młodszą o rok koleżankę,
i tak wkrótce chodzą za rękę.
Chłopak i dziewczyna - mieszkający dzisiaj w Krakowie,
a potem narzeczeni - ostatecznie szczęśliwi małżonkowie.
Wychowali dwójkę dzieci: chłopca i córeczkę,
a teraz całą uwagę skupiają na pięknej wnuczce.

Morał z tej "bajki" jest taki,
żeby nie poddawać się w sposób byle jaki.
Bo, jak widzicie, Harry walczył do końca.
I nie poddał się nigdy, nawet, gdy wieża [T.I.] zbiła mu gońca.

HAHAHAHAHAHHAHA nie czaję końca ._. Tak to jest, kiedy nie umiem znaleźć rymów... Ale jest :D Kijowe, ale jest :D

PODSUMOWYWUJĄC:
Jeszcze raz najlepszego :*

Odmeldowuję się,
Klusia ;]

piątek, 9 sierpnia 2013

41. Louis, part 4

Jak on nieziemsko całuje!
- Może coś zjemy? Pewnie jesteś głodny. - mówię, łapczywie łapiąc oddech, gdy się od siebie oderwaliśmy.
- Z chęcią. - mruczy do mojego ucha, przygryzając jego płatek.
- Na co masz ochotę? - pytam idąc do kuchni.
Otwieram lodówkę i czuję ręce Lou na moich biodrach. Chłopak obejmuje mnie od tyłu i kładzie swoją brodę na moim obojczyku.
- Na ciebie. - szepce mi do ucha.
- Pytałam o jedzenie. - wywracam oczami.
Lou w odpowiedzi cicho się śmieje. Szybko obraca mnie przodem do siebie i ponownie całuje. Wzmacnia swój uścisk i nie odrywając swoich ust od moich, podnosi. Tommo idzie w kierunku salonu, podchodzi do kanapy i ... razem na niej lądujemy. Pod plecami czuję coś twardego i uderzając o to lewą łopatką, wydaję z siebie cichy jęk. Louis odskakuje ode mnie jak oparzony.
- Co się stało?
Sięgam ręką pod plecy i wyciągam spod nich pilot od telewizora. Razem z Lou wybuchamy głośnym śmiechem.
-Może jednak coś zjemy.
I w tym momencie żałuję, że proponowałam posiłek. Widząc moją naburmuszoną minę dodaje:
- A potem dokończymy.
Zadowolona podnoszę się z kanapy i szybko idę do kuchni. Wyciągam z lodówki potrzebne składniki i rozkładam je na stole.
- Co gotujesz? - pyta Louis.
- O nie, nie! Nie ja gotuję tylko MY GOTUJEMY. - odpowiadam, kładąc nacisk na dwa ostatnie słowa.
Lou wykrzwia usta w grymas niezadowolenia.
- Wolę popatrzeć.
Kręcę głową przecząco.
- Jeszcze coś zepsuję i nic nie zjemy.
- No to musisz się postarać. - wzruszam ramionami.
- Wolałbym popatrzeć jak z wielką gracją kroisz marchewkę. - śmieję się na jego słowa.
Kroję pomidory i pozwalam sobie kątem oka zerknąć na szatyna. Lou obserwuje mnie cały czas, każdy mój ruch. Nic nie ujdzie jego uwadze... Patrzę na chłopaka i zapominam o Bożym świecie... Czuję tylko przeszywający ból w palcu. Zerkam w dół i widzę krew. Tommo podchodzi, a raczej podbiega, do mnie tak szybko, jakby się nagle zmaterializował przy mnie.
- Jezu! Dziewczyno! - wykrzykuje spanikowany Lou.
- Nic mi nie będzie. - mamroczę i daję skaleczony palec pod zimną wodę.
- Poczekaj! Idę po apteczkę! - wybiega z kuchni i biegnie po schodach na górę.
Po chwili wraca zirytowany i z pustymi rękami. Tłumię wybuch śmiechu.
- A gdzie masz apteczkę?
- Tutaj w szafce. - wskazuję nieposzkodowaną ręką na jedną z wiszących szafek.
Tommo otwiera ją pośpiesznie i wyciąga z niej białe pudełko. Zdesperowany szuka w apteczce wody utlenionej i plastrów. W końcu znajduje to czego szuka...
- O nie... - panikuję gdy widzę wodę utlenioną. - To będzie szczypać!
- Nie będzie. - odpowiada spokojnie Louis.
- Będzie! - jestem bliska płaczu.
- Och, przestań. - czule muska moje usta swoimi.
Pozwalam mu zająć się moim poszkodowanym paluszkiem. Obserwuję każdy ruch chłopaka.
Najpierw delikatnie bierze moją dłoń i przytrzymuje ją, później oczyszcza ranę wodą utlenioną. Cicho syczę z bólu ale bardzo, bardzo cicho - przecież Lou działa na mnie jak środek przeciwbólowy. Następnie przykleja plaster i bez jakiegokolwiek ostrzeżenia całuje mnie. Bierze mnie na ręce i idzie do sypialni.
- Mam w zwyczaju kończyć to co zaczynam, a kolacja może poczekać. - i znowu łączy nasze usta w gorączym pocałunku.
Co działo się dalej chyba każdy wie...

_______________________________________________

Zepsułam koniec, ale ogólnie jestem zadowolona ^^

Tusia ;*

czwartek, 8 sierpnia 2013

40. Louis, part 3

Otwieram oczy i co czuję? Pustka. Smutek. Żal. Samotność. Złość. Nicość. To się nazywa negatywnie nastawiona ja do życia, cóż...
Wychodzę z łóżka i siadam za biurkiem. Dzień jak codzień. Normalnie dejá vu. Załączam komputer i czekam na moje ulubione komunikaty: Louis Tomlinson jest dostępny i połączenie przychodzące od Louis Tomlinson. Czekam i czekam... Piętnaście minut nicnierobienia i dostaję do głowy. Wbrew sobie, z nudów, wchodzę na pierwszą lepszą stronę plotkarską i dostaję zawału. 'One Direction zaginęli? ' - głosi nagłówek. Postanawiam przeczytać artykuł:
Chłopcy z One Direction nie wrócil do hotelu po wczorajszej ostrej imprezie. Wczoraj Harry Styles wyciągnął Louisa Tomlinsona i Nialla Horana do klubu i chłopcy nie wrócili do hotelu. Rano dziennikarze złapali Liama Payne, ktory spieszył się na samolot, miał nim polecieć spotkać się ze swoją dziewczyną - Danielle Peazer. Zayn Malik chodził po centrum handlowym wraz z Perrie Edwards. Zarówno Liam jak i Zayn odmówili jakichkolwiek informacji w sprawie kolegów, aczkolwiek oboje byli zdenerwowani i zmieszani, co zdarza się rzadko. Czy Tomnlinson, Styles i Horan aż tak mocno zabalowali? Czy wrócili do pokoju hotelowego? Tego nie wiemy.
Stłumiałam cisnące się na moje usta przekleństwo. Pytania krążą w mojej głowie i niemilosiernie mnie dręczą. Biorę telefon i dzwonię do Stylesa. Po kilku sygnałach włącza się poczta głosowa.
- Cholera. - mruknęłam do siebie.
Wybrałam numer Horana. 'Abonent czasowo niedostępny. Proszę spróbować później.'
- Bosko! Po prostu bosko!
Dobra. Teraz Tomlinson. Tym razem, ku mojemu zdziwieniu, Tommo odebra i mówi: później, a następnie się rozłącza. Aha? Daję sobie spokój - jak później to później.
Wieczorem zasiadam do komputera. Fajne później, myślę. Słyszę pukanie do drzwi, ale je ignoruję. Pukanie staje się coraz bardziej natarczywe - ten ktoś wręcz się dobija.
- Otworzę, bo jeszcze wyważą mi drzwi. - mamroczę do siebie.
Przekręcam zamek i otwieram drzwi. Mdleję. Nie, wróć - nie zemdlałam, ale byłam bliska.
- Louis? - wykrztusiłam zdziwiona.
- We własnej osobie. - z uśmiechem kłania się teatralnie. - Mogę wejść?
Gestem dłoni pokazuję, że ma wejść.
- Przytulne mieszkanie. - stwierdza, rozglądając się na boki.
- Co tutaj robisz? - pytam zdziwiona, gdy doszłam do siebie.
- A mam iść? - rozbawiony Tommo odpowiada pytaniem na pytanie.
- Nie, nie. Oczywiście, że nie! - szybko zaprzeczam.
- Tak myślałem. - stwierdza Lou z łobuzerskim uśmiechem.
Och, ten uśmiech... Zawsze po nim mam nogi jak z waty. Tak jakbym nie miała kości i gąbkę zamiast kolan. Tommo patrzy mi gęboko w oczy. O mój Boże! Te błękitne tęczówki! Zachwiałam się a Lou wyszczerzył się bardziej widząc jak na mnie działa samo jego spojrzenie. Robi krok w przód i znajduje się zaskakująco blisko mnie. Obejmuje mnie ramionami w talii i uśmiech się szeroko widząc, że zadrżałam. W miejscu gdzie palce Lou stykały się z moimi biodrami, poczułam dziwne drżenie, takie ciepło, energia, prąd... Sama nie wiem co to było, ale muszę przyznać, że cokolwiek to było, było przyjemne.
- Jejku. - szepnął Lou ale nie ukrył radości i zdziwienia. - Ale ty na mnie reagujesz...
- Hę? - patrzę na niego pytająco.
- Wystarczy, że na ciebie spojrzę a zaczynasz się chwiać. Dotykam cię a ty drżysz i robisz się spięta.
- To dobrze czy źle?
- Jak dla mnie to dobrze. - uśmiechnął się łobuzersko.
Skutek? Znów się zachwiałam a Lou wzmocnił uścisk i podszedł jeszcze bliżej - tak, że między nami nie było ani milimetra wolnej przestrzeni. Czuję, że robi mi się gorąco, wzrasta ciśnienie krwi, mózg chce więcej tlenu - oddycham głębiej - serce raz bije jakbym przebiegła cały maraton a raz zatrzymuje się. Mam nadzieję, że Louis nie słyszy dziwnej pracy mojego serca.
- Chyba zaraz dostaniesz zawału. - wytrzeszcza oczy Lou.
Cholera, jednak słyszy.
- Ale podobają mi się twoje rakcje na mnie. - po raz kolejny stwierdza z radością. - Tylko błagam, nie zejdź na zawał! - dodaje, a ja słyszę w jego głosie lekkie zdenerwowanie.
- Czy twoje serce może bić jeszcze szybciej? - szczerzy się szatyn.
- A czemu pytasz?
- Nie no... Tak tylko. - mówi i natychmiast muska moje wargi swoimi.
- O Boże! A już myślałem, że twoje serce nie może bić szybciej!
Kładę dłonie na jego torsie, po chwili prawą dłoń przesuwam tam gdzie znajduje się serce chłopaka.
- I kto to mówi? - pytam rozbawiona, bo serce Tommo wcale nie bije wolniej niż moje.
- To chyba przeznaczenie. - szepce do mojego ucha i składa na moich ustach pocałunek. Najpierw delikatnie a potem pocałunek zmienia się w bardzo namiętny. Jak on nieziemsko całuje!

__________________________________________________

Błagam, dodawajcie komentarze! Tyle odwiedzin a zero komentarzy! Wiecie, że mi przykro? Dla was to sekunda a dla nas - autorek pokręconych imaginów - wielka radość i motywacja do dalszego pisania :-)

Tusia ;*

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Happy birthday, Klusia!

Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje naaaaaaaaam!
Dziś świętujemy urodzinki Klusi ^^

Niestety poetką nie jestem i wierszy nie układam...
Ale mam dla Ciebie, Klusiu suprise!!! Jak tylko się spotkamy zrealizuję swój plan : )

D-d-drink it if you can  : D

Życzę Ci zdrowia, bo to najważniejsze, spotkania swojego idola, znalezienia wymarzonego chłopaka i jednocześnie znalezienia szcześcia w miłości. Abyś zawsze była taka 'pozytywnie kopnięta' i potrafiła rozbawić w najgorszym momencie.
Baaaaaaardzo Cię kocham i trakruję jak siostrę ;* ( we are made for each oder )
Najlepszego :3

Więc żyj nam sto lat i niech życie da Ci wszystko o czym marzysz!

piątek, 2 sierpnia 2013

Happy birthday, Tusia!

Uhuhuhu ;D Tusia ma urodzinki!
Tak, tak. Dzisiaj (znaczy... mam nadzieję...) ;D
NO TO RUSZAĆ SIĘ I ŚPIEWAMY!!!

Hepi berfdej tu ju,
Hepi berfdej tu ju,
Hepi berfdej, der Tusia,
Hepi berfdej tuuuuuuuuuuuuuuuuuu juuuuuuuuuuuuuuuu!!!

Hahahahahahahahaha xD Lol mi siebie :D No ale to ja ^^

Przechodząc do rzeczy:

Droga Tusiu,
Dzisiaj Twoje urodziny, więc życzę Ci, przede wszystkim, spotkania One Direction (w pewnym sensie już ich spotkałaś, ale oni byli, hmm, jakby to określić... martwi o.O), mnóstwa słodyczy (a potem idziemy spalić ciacho urodzinowe xD), kasy po łokcie, wspaniałego chłopaka (Liam, wjem ;D) i jeszcze czego sobie życzysz :*
Teraz czas na moją niespodziankę, którą knułam od wielu miesięcy ('Przysięgam uroczyście, że knuję coś niedobrego' ~ George Weasley *.* OMGOMGOMG, mam fazę na Hazzę :D Ale Pottera xD).
DOBRA, ODCHODZISZ OD TEMATU, KLUSIU *plask*.

Moja niespodzianka, to krótki wierszyk, zadedykowany naszej ukochanej Tusi ;* No oczywiście z Liamem :D


Spojrzał na nią, ona na niego,
Westchnął: "Nigdy nie widziałem kogoś piękniejszego...".
Wstał z drewnianej ławki i na trzęsących się nogach,
doczłapać się do niej próbował.
Nie zdążył jednak, waleczny Liam,
gdyż inny zaproponował jej coś więcej niż przyjaźń.
Z głową spuszczoną, rezygnacją na twarzy,
odszedł w kierunku miejskiej straży,
"Jestem kretynem, idiotą, palantem,
czemu nie spytałem jej w dzień tamten?"

Usiadł na krześle, spojrzał przed siebie:
"Dzień, jak dzień. Nic się nie dzieje.
Kolejny koncert, kolejni fani...
och, ależ oni są oddani!"
Przyjaciel jego doprowadził go do rzeczywistości:
"Rusz się, Liam, mamy gości!"
Z niechęcią ruszył za Niallem,
który podkradł z bufetu ciasteczek parę.
Popchnął drzwi (niemal z zawiasów wyleciały),
zobaczył [T.I.], jakby w chmurach białych.
Podbiegła do niego, objęła go mocno.
"Dlaczego uciekłeś?", spytała z twarzą mokrą.
"Po co ci ja, skoro masz jego?"
"Do tego", odpowiedziała, całując go zaskoczonego.

 

Tada :D Takie trochę chińskie, no ale ja nie myślę za bardzo... Ciekawe, czy pani z polskiego byłaby ze mnie dumna :D Może by mi dała ze trzy :D Tak, mierzę za wysoko :D

No, to na tyle. Mogłabym gadać i gadać, ale laptop mi się klei do nóg ._.

Jeszcze raz wszystkiego najlepszego ;*

Odmeldowuję się,
Klusia ;]

wtorek, 30 lipca 2013

39. Louis, part 2

- Chyba musimy o czymś pogadać. - zaczyna niepewnie i patrzy na mnie.
Kiwam głową, aby dać mu do zrozumienia, że się z nim zgadzam.
- Wchodzisz na portale plotkarskie?
- No nie. A co?
- Na wszystkich możliwych stronach jest nasze zdjęcie sprzed dwóch tygodni, dzień przed moim wyjazdem, jak byliśmy w parku a potem w Starbucksie. Pamiętasz?
- Ugh. - stłumiłam przekleństwo cisnące się na moje usta. - Nie tylko w internecie.
Sięgam po gazetę, którą kupiłam wczoraj wieczorem, otwieram na danej stronie i odwracam w kierunku ekranu. Strona jest zapisana drobnym drukiem, a po bokach umieszczono zdjęcia przedstawiające mnie i Louisa. Na górze strony nagłówek "Miłość jak z bajki... Ale czy na pewno? "
- Cholera. - Lou wykrzywia usta w grymas. To już przyjaciół nie można mieć?
Nie odpowiadam. Bo niby co mam powiedzieć? Kilkusekundową ciszę przerywa mój telefon. Przyszedł SMS od Harrego: "Nie daj się zwieść pozorom. Harry xx."
Jakie pozory?, myślę.
Patrzę na Louisa po drugiej stronie ekranu. Chłopak wpatruje się w monitor.
- Lou?
- Tak? Coś się stało? - pyta z troską.
Gniew z niego powoli uchodzi...
- Tak. - odpowiadam i nie potrafię pohamować cisnących się do oczu łez. - Tak mi smutno. Tak mi źle. Jestem tutaj sama. Czuję się osamotniona.
- Trasa za niedługo się kończy. Nie martw się. Ani się obejrzysz a już będę... eeem ... będziemy przy tobie.
- Kończycie trasę za cztery miesiące!
- Jak kocha to poczeka! - słyszę stłumiony głos Harrego.
Mimo łez zaczynam się śmiać.
- Więc poczekasz? - pyta Lou.
- A nie słyszałeś co powiedział Harry? - droczę się z Tomlinsonem.
- Więc poczekasz. - tym razem twierdzi a nie pyta.
Słyszę głośne pukanie, a raczej dobijanie się do drzwi.
- Chyba muszę kończyć. Do jutra, kochana. - żegna się Lou.
- Pa, kocham cię. - wysyłam mu wirtualnego buziaka, a głos załamuje się na dwóch ostanich słowach.
"Louis Tomlinson stał się niepodłączony"
Zamykam laptopa i idę do kuchni zrobić sobie herbatę. Stawiam dzbanek i czekam aż woda zacznie bulgotać. Wyciągam z szafki kubek z moim imieniem, kubek, który dostałam trzy lata temu na urodziny od Louisa.
Kiedy dzbanek daje znać o sobie, zalewam tytkę z herbatą wrzątkiem. Wracam do pokoju i siadam na łóżku. Stawiam kubek na szafce nocnej a mój wzrok pada na pewną książkę. Książka ta jest tak stara, że jej kartki już się same nie przewracają, wręcz przeciwnie, leżą płasko. Na niektórych stronach przez przypadek zrobiły się ośle rogi.
Biorę książkę do rąk, aby po raz kolejny zatopić się w już tak dobrze znanej mi historii miłości. Miłości osób, które są gotowe oddać życie za ukochanego.
Ponowniw zatracam się w książce, mimo, że znam jej treść na pamięć. Mogłabym ją recytować jako inwokację. Kiedy z braku jakiegokolwiek zajęcia przejeżdżam wzrokiem po linijkach tekstu z dwudziestu stron, wyrywa mnie z otępienia telefon.
Przyszedł SMS od Harrego: "nie ma za co ;)"
Hę? Wysyła mi SMS'y o bardzo niejasnych treściach.
O co chodziło z tym, żebym nie dała się zwieść pozorom? I za co niby miałabym mu dziękować? Nie pojmuję toku rozumowania tego kolesia.

_____________________________

No i gdzie komentarze? Mam płakać? ;__;

Tusia ;*

piątek, 26 lipca 2013

38. Louis, part 1


Obudziłam się zmęczona, czyli nic nowego. Ostatnio śpię nie dlatego, żeby wypocząć i zregenerować siły, ale dlatego, że chcę mieć opinię człowieka...
Nie rozumiesz mnie, prawda? Nie martw się, ja siebie też nie rozumiem.
Śpię dla pozorów. Inaczej pojawiłabym się na okładce kolejnej gazety z krzyczącym nagłówkiem: 'Czy nowa dziewczyna Louis'a Tomlinson'a jest wilkołakiem?'
Już wyjaśniam, że wcale nie jestem jego dziewczyną. Owszem, rozstał się z Eleonor ale nie szuka dziewczyny. Widzę jak jego serce krwawi. Nieszczęśliwa miłość... Natomiast ja jestem jego starą, dobrą przyjaciółką, ale zanim wyjechali w trasę można było zobaczyć mnie z Lou. Całymi dniami chodziłam z nim po sklepach... uwierz, że takiego zakupoholika nigdy nie widziałaś.
Ech... Całymi nocami płaczę. Głównie z samotności. Chłopcy wyjechali w trasę a najbliższa przyjaciółka zrzuciła mnie na drugi plan. Najważniejszy był teraz jej chłopak.
Całymi dniami siedzę i wpatruję się albo w żółwia od Liama, który powolnie goni własne, pływające po akwarium, jedzenie albo obserwuję jak kot Harrego wygrzewa się na parapecie.
Nudzi mnie monotonia. Stała, niezmieniająca się monotonia mojego życia.
Z chłopcami kontaktuję się prawie codziennie, ale rozmowy przez relefon czy internet to nie to samo, co na żywo. Muszę przyznać, że te rozmowy stają się rutyną, zwyczajną częścią dnia. Szczerze przyznam, że nie mam za bardzo o czym z nimi rozmawiać. Ciągle te same pytania: jak się czują, gdzie aktualnie są i takie pierdoły jak pogoda. Na wymianę zdań mamy zazwyczaj pięć - dziesięć minut.
Tak jest i dziś.
Załączam komputer i z niecierpliwością czekam na komunikat 'Louis Tomlinson jest dostępny.' Czekam i czekam... aż wreszcie się doczekuję. Wyświetla się komunikat a sekundę później kolejna informacja 'połączenie przychodzące od Louis Tomlinson.' . Och, jak uwielbiam te dwa zdania... ubóstwiam je nad życie.
- Hej [T.I.]! - wykrzykuje Harry radośnie, na co Liam klepie przyjaciela w ramię.
- Hej chłopcy. Co u was? - pytam lecz nie tak entuzjastycznie jak Harold.
- Świetnie! Właśnie jesteśmy w Barcelonie! - wykrzkuje Hazza.
Dobrze, że chociaż ich rozpiera radość...
-Tutaj jest tak strasznie gorąco! - wzdycha teatralnie Zayn.
- Przeżyjesz. - próbuję pocieszyć mulata.
- Ejejejejeje! Coś ty taką nie w sosie? - pyta Harry.
- Zdaje ci się. - próbuję go zbyć.
- Tak? - niedowierza mi.
- Tak. Jest idealnie. - mówię i czuję jak do moich oczu napływają łzy.
- [T.I.] nie kłam. - mówi Zayn.
- Jesteś jak Zayn...- stwierdza Liam.
Zayn słysząc słowa przyjaciela odwraca się do niego i zabija go wzrokiem.
- Patrząc na ciebie można stwierdzić, że kłamiesz. - kończy swoją wypowiedź Liaś.
Zayn ponownie rzuca mu złowrogie spojrzenie i delikatnie dla jaj, policzkuje bruneta. Wszyscy zaczynają się głośno śmiać.
- Co robicie, chłopaki? - słyszę głos po drugiej stronie ekranu. Czy to Louis?!
- Gadamy z [T.I.]! - wykrzykuje radośnie Harry.
- Ach... - mina Lou żednie, gdy dostrzega mnie na ekranie.
- Cześć. - witam się z nowo przybyłym.
- Hej... - Louis patrzy na chłopców i coś do nich szepce.
Zayn i Liam wstają i wychodzą. Niall zabiera swój kawałek pizzy i wychodzi za kolegami. Harry siedzi i wydaje się jakby nie oddychał. Louis coś do niego mówi i widać, że jest zły: na czole pojawiła się zmarszczka, a jego pięści są zaciśnięte. Harry kręci przecząco głową, na co Tommo reaguje jakimś komentarzem przez zaciśnięte zęby. Harold podnosi ręce w geście kapitulacji i wychodzi. Przed kamerą siada Lou.

_____________________________________________________

Wiem, że w niektórych miejscach jest niejasno, ale w kolejnym parcie wszystko się wyjaśni ;)
Wiem też, że wakacje ale nie jestem w domu tylko w szpitalu więc piszę, wszystko na tablecie, a to nie jest za bardzo wygodne i w dodatku ciągle mam jakieś zabiegi.
Byłabym szczęśliwa do granic miżliwości, gdybście komwntowały i zaznaczały ankiety. Proszę.

Tusia ;*

poniedziałek, 15 lipca 2013

Ogłoszenia Parafialne

Hej skarby ^^ Przepraszam Was, że tak długo mnie nie było, ale tu byłam w górach, tu leżałam chora, tu spędziłam parę dni u kuzynki. Dużo tego było. No, ale nic nie poradzę.
Za niedługo pojawi się mój imagin z Harrym, który został napisany ponad miesiąc temu jako zadanie domowe do szkoły :D Ale nie martwcie się troszkę go przedłużę :)
Dziękujemy za tak dużą liczbę wyświetleń. Zachęcamy brać udział w ankietach. Mam do Was jedno pytanie.
Czy chcielibyście żebym napisała pierwszą część mojego opowiadania ? Odpowiedzi w komentarzach albo na moim Twitterze ( https://twitter.com/Dominika6612 ).
Ja z Tusią mamy do Was niespodziankę. Ale o tym dowiecie się za niedługo. A teraz spadam pisać dalszą część mojego imagina *-*

środa, 10 lipca 2013

37. Liam, part 3

* * *
Okazało się, że państwo Payne wprowadzili się do domu niedaleko nazego. Z Liamem zaprzyjaźniłam się bardzo. Staliśmy się nierozłącznymi przyjaciółmi aż do pewnego dnia...
- [T.I.]?
- Mhm?
- Wiesz.... ja... - jąkał się chłopak. - eeem.... no ten....
Uniosłam brew do góry i spojrzałam w czekoladowe oczy Liama. Dostrzegłam w nich pragnienie. Patrzył na mnie z wielkim, nieokiełznanym uczuciem. Czy on też mnie kochał? Czy czuł do mnie to samo? Raz kozie śmierć...
- Ja Ciebie też. - powiedziałam cicho i zbliżyłam się do chłopaka.
Nasze czoła stykały się ze sobą. Czułam jego odech na moim policzku. Słyszałam szybkie bicie jego serca.
Nachylił się do mnie i nasze usta się spotkały.
- Proszę państwa! Dosyć tego randkowania! - zawołała rozbawiona mama. - Potrzebujemy pomocy w ogródku!
Oderwaliśmy się od siebie, wstaliśmy i pobiegliśmy do mojej rozradowanej mamy.
- Trzeba zgrabić liście w ogródku. - oznajmił tato.
- A co będziemy z tego mieć? - zapytałam ze śmiechem i szturchnęłam Liama.
Tata i mama zaśmiali się. Mama szepnęła coś tacie na ucho a on rozpromienił się.
- Wiecie co... poradzimyh sobie z mamą w ogrodzie a wy macie czas dla siebie. - powiedział szczerząc się jak nigdy dotąd.
- Okej... - zdziwiłam się, ale poderwałam się z krzesła, chwyciłam Liama za rękę i ruszyliśmy do parku.

- Śliczna jesteś. - powiedział, patrzac mi prosto w oczy.
Nie odpowiedziałam, tylko ponownie zbliżyłam swoją twarz do jego. Znów słyszałam jego serce bijące szalenie szybko, czułam jego w miarę spokojny oddech na policzku i jego pożerające mnie spojrzenie.
- Tak bardzo Cię kocham.
- Wiem. - zaśmiałam się.
Chłopak pocałował mnie namiętnie a ja z przyjemnością oddałam pocałunek.

________________________________________

Jak zwykle przepraszam,
że się rozwlekłam z tym czymś na 3 części,
że takie nijakie wyszło,
że znowu z Liamem,
że taka krótka ta część
i że taka sztuczna i beznadziejna końcówka.

Sorki, no ;C

Tusia ;*

sobota, 6 lipca 2013

36. Liam, part 2


- Czy twoja mama to Jane? - zagadnęłam.
- Ym, ni.. - nie zdążył dokończyć, bo przerwała mu Jay.
- [T.I.], kochana, mogłabyś zająć się Emily? - zapytała błagalnym tonem.
- Pewnie. - odpowiedziałam z uśmiechem.
Tak bardzo uwielbiam dzieci.
- A może chciałoby ci się przejść z Emily na mały spacerek? - zapytała Jay nieśmiało.
- Z chęcią. Wiesz, że uwielbiam dzieci!
Jay poinstruowała mnie jak zająć się Emily i razem z mężem zniosła wózek po schodach przed dom.
- Może pójdziesz ze mną? - szepnęłam Liamowi do ucha.
Widziałam jak bardzo mu się nudzi i postanowiłam go wybawić.
- Pewnie. - uśmiechnął się.
Wyszliśmy przed dom i pojechaliśmy w stronę parku.
- Skąd jesteś? - odważył zagadnąć do mnie Liam.
- Eeem... Londyn. Tak, z Londynu. - odparłam jąkając się, na co chłopak się zaśmiał.
- Ja też. Znaczy urodziłem się w Wolverhampton, ale teraz przeprowadziłam się z mamą do Londynu. A gdzie mieszkasz?
- No w Londynie. - uśmiechnęłam się. - Dokładniej na obrzeżach. Eeem.. Niedaleko Green Parku.
- Jasne?
- No...chyba.
- Nie wiesz gdzie mieszkasz? - chłopak zaśmiał się serdecznie.
- Nie wiem. - powiedziałam szybko. - Eeem. Znaczy wiem, wiem! - zmieszałam się.
Chłopak popatrzył na mnie z rozbawieniem.
- Och... Jejku. Przepraszam. Twoje towarzystwo mnie rozpra... znaczy emm... - zacięłam się.
Westchnęłam głośno i zacisnęłam ręce na wózku.
- To gdzie mieszkasz? - drążył Liam.
- Dokładny adres podać? - zapytałam na co chłopak kiwnął głową. - Droga Mleczna. Planeta Ziemia. Europa. Wielka Brytania. Anglia. Londyn. Zachodnia część. Mitcham Park 12.
Na moje słowa chłopak uniósł brwi zdziwiony, a sekundę później jego twarz rozpromienił uśmiech.
- Jeśli to ten sam Mitcham Park... - urwał i spojrzał na mnie. - to będziemy sąsiadami.
- Wiesz, że tutaj jest mnóstwo takich samych ulic... ale czekaj. Dom naprzeciw mojego był do kupienia... A teraz jest sprzedany! Więc może jednak będziemy sąsiadami. - uśmiechnęłam się do Liama.
Nagle Emily zaczęła głośno płakać.
- No już. Cichutko, kochanie. - próbowałam uspokoić dziewczynkę.
- Może spróbuję ja? - zapytał Liam, na co ja skinęłam głową.
Chłopak wziął Emily na ręce i zaczął ją kołysać, a dziewczynka natychmiast się uspokoiła. Chłopak uśmiechnął się i położył ją spowrotem do wózka.
~*~
Po jakichś dwóch godzinach spaceru wróciliśmy do domu babci Mary. Rozmawialiśmy do późnego wieczoru. Wszyscy już zbierali się do domów, więc my też wróciliśmy.
- Chyba polubiłaś Liama, co? - zagadnął tata.
- Tak, to fajny chłopak. - powiedziałam a na obliczu taty zagościł uśmiech.

________________________________________

Nie wiem czy mam pisać part 3 czy tak to zostawić...
Nie mam pojęcia czy ktokolwiek czyta tego bloga ;__;
Proszę Was, leżę przed Wami krzyżem.... komentujcie imaginy i głosujcie w ankietach, błagam.
Miłych wakacji!

Tusia ;*

35. Liam, part 1

..
- [T.I.], no! Ubierz tą sukienkę! - mama wcisnęła mi w rękę wieszak z różową, gładką sukienką.
- Grr... mamo! To COŚ jest krótkie i różowe!
 - Dziecko, raz w roku nie możesz się ładnie ubrać? !
- Tej na pewno nie ubiorę. - powiedziałam i odłożyłam sukienkę na stertę innych, które moim zdaniem nie nadawały się na wyjście.
 - A ta? - spytała zrezygnowana mama.
 Podała mi białą sukienkę z koronki.
 - Hmm... - sięgnęłam po wieszak.
 Spojrzałam kątem oka na mamę, która wpatrywała się we mnie z nadzieją, że w końcu wybiorę jakąś sukienkę.
- Może być. - powiedziałam z uśmiechem, stając przed lustrem.
 Mama westchnęła i z wyrazem ulgi na twarzy wyszła z pokoju. Przymierzyłam więc sukienkę, jak się okazało, pasowała idealnie. Podeszłam do szafy, aby wybrać buty. Hmmm... Czerwone na obcasie, czarne lakierki czy beżowe sandałki? Ale ja mam problemy... W końcu zdecydowałam, że ubiorę czarne lakierki na płaskim obcasie, z przodu ozdobione kokardką. Dobrałam do tego czarne kolczyki przypominające perełki. Pomalowałam usta jasnoróżowym błyszczykiem, a moje niebieskie oczy stały się piękniejsze dzięki maskarze. Zdecydowałam, że wezmę małą, czarno-białą kopertówkę. Wyciągnęłam z szafy czarne bolerko i wzięłam do ręki swój telefon. Zeszłam na dół, a po drodze wysłałam SMS do przyjaciółki.
- No, nareszcie! - wykrzyknął tata, kiedy wyszłam do przedpokoju.
 - Ślicznie wyglądasz. - powiedziała mama z uśmiechem na twarzy.
Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy do celu. Po dwudziestu minutach zatrzymaliśmy się przed ogromnym domem mojej babci. Podeszliśmy do drzwi i zadzwoniliśmy. Sekundę później w drzwiach stanęła uradowana babcia. Witała się z każdym po kolei, ściskając i całując. Wręczyłam jej ogromny bukiet kwiatów, które ubóstwiała nad życie - herbacianych róż. Poszliśmy za babcią do jadalni i usiedliśmy do stołu. Mama usiadła koło swojej siostry Jane, a tata wybrał miejsce obok wujka Taylora. Przy stole zostały dwa miejsca: jedno na honorowym miejscu stołu, czyli dla solenizantki, która aktualnie krzątała się po kuchni; i drugie między ciocią Jane i jakimś chłopakiem. Odsunęłam krzesło i usiadłam a chłopak podniósł wzrok na mnie i szeroko się uśmiechnął.
- Hej. Jestem Liam. - przedstawił się i podał mi swoją dłoń.
- Cześć. Jestem [T.I.]. - uścisnęłam dłoń bruneta.
Patrzył na mnie przez chwilę, sądzę że chciał nawiązać rozmowę, ale po chwili zaniechał tego i wbił wzrok w swój talerz. W pokoju dało się słyszeć rozmowy wszystkich ze wszystkimi na przeróżne tematy. Chwilę później do pokoju weszło młode małżeństwo z rocznym dzieckiem na rękach. Ucieszyłam się gdy w młodej mamie rozpoznałam moją siostrę Jay. Przywitałam się z nią i zrobiłam śmieszną minkę do Emily.
- Nareszcie widzę swoją siostrzenicę. - uśmiechnęłam się do małej.
- Emily chyba też się cieszy, że nareszcie widzi swoją ciocię. - odwzajemniła uśmiech Jay.
- A jak się mieszka w centrum Liver... - chciałam zapytać Jay, ale naszą rozmowę przerwała babcia.
Weszła do pokoju, niosąc wielki czekoladowy tort. Babcia Mary postawiła go na stole, a wszyscy wstali i zaczęliśmy śpiewać 'sto lat' dla babci. Miło było widzieć tak bardzo radosną babcię, pełną energii mimo wieku. Wznieśliśmy toast, a później babcia Mary wzięła się za krojenie tortu. Każdy dostał spory kawałek przepysznego, czekoladowego tortu. Przy jedzeniu podsłuchiwałam i wyłapywałam fragmenty rozmów dorosłych. Dowiedziałam się, że ciocia Katherina jest w ciąży i planuje ślub z Ronem, Harriet kupiła papugę i w nocy nie może spać, a wujek John codziennie rano biega dla zdrowia. Kiedy zjadłam tort i w końcu znudziło mi się podsłuchiwanie, podniosłam głowę znad stołu i zerknęłam w moją prawą stronę. Ten cały Liam patrzył się na mnie, a kiedy uświadomił sobie, że go na tym przyłapałam, uśmiechnął się i szybko odwrócił głowę.


____________________________________________________________
Jak tam wakacje? :-)
Hope you like it!
Popsuł mi się komputer i teraz Piszę wszystko na tablecie ;/
W środę wyjeżdżam ale chyba będę miała internet ^^
Tusia ;*

środa, 26 czerwca 2013

# 34. Niall

Ponieważ dawno na naszym blogu nie widziano Nialla... ;)
_____________________________________

Sięgnęłam po dzwoniący telefon.
- Halo?
- [T.I.] ? Tutaj Danielle...
- Kobieto co ty znowu ode mnie chcesz??!! - oburzyłam się.
Z całego serca nienawidziłam ukochanej mojego brata. Była dla mnie miła, ale ja jej nigdy nie lubiłam. Nigdy z nią nie przepadałam.
- [T.I.] ! To ważne!
- W takim razie zamieniam się w słuch - powiedziałam przymuszona.
- Musisz tu przyjechać ! Teraz! - niemal wykrzyczała dziewczyna.
- Po co?! - zdziwiłam się.
-  Problem...
- Nie możesz mi powiedzieć teraz o co chodzi? - zapytam zdenerwowana.
- To nie rozmowa na telefon. Liczę na to, że w ciągu piętnastu minut będziesz. - powiedziała Danielle pośpiesznie i rozłączyła się.
Skoro Danielle do mnie dzwoniła i mówiła, że to ważne... Ubrałam się, wsiadłam do auta i pojechałam do dobrze znanego mi domu chłopaków. Po kilku minutach stałam już pod drzwiami wielkiego domu. Zapukałam i niemal od razu ktoś otworzył mi drzwi. W ciemnym przedpokoju ukazała się postać, z którą utożsamiłam Louis'a, jak się okazało, trafnie.
- Już jesteś... bardzo dobrze. - wymruczał Tommo.
- Co się stało? - zapytałam zmartwiona.
- Chodź ze mną. - powiedział i skinął na mnie ręką, abym poszła za nim.
Weszliśmy po schodach na piętro i udałam się za Tomlinsonem do jego pokoju. Otwarł drzwi i wpuścił mnie przodem.
- Cześć, [T.I.]. - przywitał mnie Harry. - Dobrze, że zgodziłaś się przyjechać. - Loczek skinął głową na Liam'a.
- Jest taka sprawa... - zaczął niepewnie.
- Chodzi o Niall'a. - wszedł mu w słowo Zayn.
Spojrzałam pytająco na każdego po kolei: Liam'a, Harry'ego, Zayn'a i Louis'a.
- Usiądź. - Lou wskazał na fotel obok łóżka.
Usiadłam i zapytałam:
- Więc co się stało? Co jest nie tak?
Żaden z chłopców się nie odezwał.
- Co wam się stało?! Ludzie! - wyrzuciłam z siebie zdenerwowana i wstałam z fotela.
- Musisz.... Musisz... - jąkał się Liam.
- Musisz wyznać swoje uczucia Niall'owi. - dokończył, trochę pewniejszy, Harry.
- Chyba was porąbało!
- [T.I.], posłuchaj to ważne. - próbował zatrzymać mnie Zayn.
- Nie chcę tego słuchać! - rzuciłam, wychodząc z pokoju.
~*~
Wieczorem siedziałam za biurkiem i przeglądałam najnowsze Tweety. Nic ciekawego... Prawie sam spam... Albo prośby o follow back... Wszyscy mnie obserwowali jako, że jestem siostrą Liam'a Payne'a... Niektórzy błagali, żebym poprosiła brata o autograf i żebym potem wysłała go pocztą... Albo pytali o Larry'ego, Ziam'a, Nouis'a... Wszystkie pytania dotyczące związków między chłopakami ignorowałam. Siedziałam i przeglądałam to wszystko, aż nagle pojawiła się nowa interakcja...
"Jak Ci mija dzień? :) " Tweet od jakiegoś Ja     mes'a...
"Bywało lepiej, ale nie jest najgorzej. A jak u Ciebie?" odpowiedziałam.
Bardzo, bardzo rzadko zdarzali się ludzie, którzy pytali jak się mam. Większość mojego tt stanowiły prośby o kontakt, autografy albo o follow back od chłopaków z 1D.
"Taka piękna dziewczyna i niezadowolona z życia?! U mnie dobrze ale i nudno ;x " napisał po chwili James.
"Haha, dziękuję że tak sądzisz ;) Nie możesz się jakoś rozerwać? Zagłuszyć nudę?" odpisałam chłopakowi.
"Samemu nie da się rozerwać ;/ samotność jest straszna. " napisał James.
Napisałam do niego na prywatnym czacie:
- No proszę Cię! Nie masz żadnego hobby?!
- Hmm... - odpisał.
- Książki, filmy, muzyka :)
- Czytać nie mam ochoty... Obejrzałem już wszystkie możliwe filmy... a muzyka... muzyka to codzienność. Poczekaj, idę coś zjeść. Zaraz wracam ;) - napisał chłopak.
- Okej. Smacznego ;)
I kiedy nacisnęłam 'enter' zamurowało mnie. Samotność- Niall. Przejadły mu się książki - Niall. Obejrzał już wszystkie możliwe filmy - Niall. Muzyka codziennością - Niall. Jedzenie - Niall. Ale dlaczego 'James'? Zaraz... Przecież to jego drugie imię!
- Jestem :) Dziękuję, smaczne było xD
Postanowiłam zaryzykować i napisać do niego 'Niall'. Raz kozie śmierć...
- Niall, a może wpadniesz do mnie? :)
- Skąd wiesz, że ja to ja?! :O
- Och, Niall... Tylko ty jesteś taki wspaniały ;* Od kiedy się w tobie zakochałam, śledzę Cię na każdym kroku. Wiem o Tobie wszystko ;) - miałam wrażenie, że serce zaraz mi wyskoczy z klatki piersiowej...
- Miło mi to słyszeć... Chyba musimy pogadać. Twoje zaproszenie nadal aktualne?
- Jak najbardziej. - odpisałam szybko.
- Bardzo się cieszę. Zaraz będę :*
- Czekam :* - napisałam podekscytowana.
~*~
Kilka minut później usłyszałam głośne pukanie do drzwi. Zwlokłam się z wygodnej kanapy i ruszyłam w stronę wejścia. Otworzyłam drzwi i nie zdążyłam nic powiedzieć ani zrobić, bo na ustach poczułam ciepłe usta Irlandczyka.
- Przepraszam. Musiałem... - próbował wytłumaczyć się Niall.
Nie dałam mu dokończyć i tym razem to ja wpiłam się w jego usta z namiętnością.
- Nawet nie wiesz jak długo na to czekałam. - powiedziałam, gdy oderwaliśmy się od siebie.



_____________________________________

WAKACJE! Wreszcie dużo czasu na pisanie :D
Przypominam o ankietach i grupie na facebook'u.
Follow me na tt :)

Tusia ;*

wtorek, 25 czerwca 2013

Uwaga!


UWAGA! UWAGA!


Istnieje grupa na facebook'u, która będzie zawierać informacje z naszego bloga i newsy dotyczące nowych imaginów. Będziecie mogły pisać z kim chcecie kolejnego imagina i możecie składać propozycje na przebieg zdarzeń w imaginie a nasze bloggerki ubiorą to w słowa ;*
Link do grupy na Facebook'u
oczywiście wcześniej musicie zaprosić do znajomych Tusię Bloggerkę ;)

Jeśli chcecie z nami się skontaktować możecie to zrobić przez Twittera
@Martuu69 https://twitter.com/Martuu69
@Dominika6612 https://twitter.com/Dominika6612

Lub przez GG: 47264418


______________________________________

Pozdrawiam, Tusia ;*

# 33. Gif / Zayn


Hannah Montana: 




Zayn: 




Hannah Montana: 




Zayn: 



Selena: 

Zayn: 

Harry: 

Zayn:



Życzymy udanych wakacji! ^^

P.S. Możecie kontaktować się z nami przez Twittera i GG (numer GG na pasku z lewej strony ;* )

sobota, 15 czerwca 2013

# 32. Liam, part 3

~*~
Następnego dnia obudziłem się dość wcześnie. Ubrałem dres, wymknąłem się z domu najciszej jak tylko potrafiłem i wybiegłem na uliczkę. Postanowiłem pobiegać po okolicy, a że była sobota rano, to nikt nie raczył się mną interesować – oczywiście dla mojego dobra. Bez celu biegałem po okolicy przez dobrą godzinę. W końcu zmęczyłem się i wróciłem do domu. Usiadłem na schodku przed frontowymi drzwiami i głęboko westchnąłem. Wciągnąłem w płuca więcej powietrza i powoli je wypuściłem. Wstałem, wszedłem do domu i szybkim ruchem zamknąłem za sobą drzwi.
- Gdzieś ty się włóczył tak wczesnym rankiem i to jeszcze w sobotę? - zaraz w przedpokoju natchnąłem się na Louisa ilustrującego mnie wzrokiem.
- Byłem pobiegać. - wzruszyłem ramionami.
Louis w odpowiedzi potrząsnął głową z rezygnacją i poszedł do kuchni. Udałem się do swojego pokoju a po drodze natchnąłem się na Nialla, który jadł kanapkę i patrzył na mnie z niedowierzaniem.
- Tak. Wstałem wcześnie w sobotę. - odpowiedziałem uprzedzając jego pytanie.
- Aha? - wykrztusił, kiedy przełknął kanapkę. - Mam ci wierzyć?
- Wiesz, jak nie chcesz to nie musisz. Ale raczej tak.
- Zakochałeś się? - zapytał blondyn po chwili namysłu.
- Nie wierzę, że tak łatwo mnie rozszyfrować... - wykrzywiłem usta w grymas.
Na obliczu Irlandczyka zagościł tryumfalny uśmiech.
- Może opowiesz mi jak wygląda... i kim jest. Tak ogólnie. - uśmiechnął się ciepło. - Chciałbym poznać kim jest wybranka romantycznego Liasia... - zrobił słodką minę.
Jejku... Czy on musi zdrabniać moje imię?!
- Hmm... Mogę ci coś niecoś powiedzieć, ale musisz przyrzec, że przed resztą chłopaków będziesz milczał jak grób.
- Słowo Irlandczyka. - wyszczerzył się blondyn i położył dłoń na sercu w geście przysięgi.
- A więc chodź.
Poszliśmy do mojego pokoju i opowiedziałem Niallowi o tajemniczej nieznajomej, o akcji śledzenia i o wspólnej kawie w Starbucksie. Kiedy zacząłem mówić o naszyjniku niezwiązanym z jej imieniem Niall zrobił przerażoną minę.
- Niall? Co się stało? - machałem ręką przed oczami blondyna, ale on jakby wyłączył się na chwilę.
Po chwili wymamrotał:
- H jak Harry. - szepnął i nadal patrząc w odległy punkt, wstał i wyszedł z pokoju.
Siedziałem i nie wiedziałem co mam zrobić. Nagle po głowie zaczęły krążyć mi różne myśli. Może [T.I] nosi „H” jak Harry dlatego, że jest jej chłopakiem?
Zszedłem po cichu po schodach. Stanąłem jak wryty w progu, gdyż zobaczyłem chłopców, którzy zawzięcie nad czymś dyskutowali. Postanowiłem podsłuchać.
- A więc „H” jak Harry? - zamyślił się Louis.
Wciągnąłem powietrze do płuc. Niall obiecał, że im nie powie...
- Niall, opisz jeszcze raz tą dziewczynę. - poprosił Zayn.
- Wysoka, szczupła, jasnobrązowe włosy, bardzo jasna, prawie że biała cera. Tak jak mówiłem, przechodzi pod naszym domem codziennie koło siedemnastej. - produkował się blondyn.
- Harry! - Louis trącił Loczka łokciem, widząc jego zdziwienie na twarzy.
- Niech to szlag! - na twarzy Loczka malowało się przerażenie. - Pamiętam tą dziewczynę! Pamiętam ją!
- Mów! - ponaglił Zayn.
Nie czekając na odpowiedź Hazzy, postanowiłem wejść do pokoju.
- Nad czym tak myślicie, chłopaki?
- Emm... - zatkał się Niall.
Harry spuścił wzrok a Zayn i Lou spojrzeli po sobie.
- Więc? Co to za zmieszanie? - skrzyżowałem ręce na piersi.
Niall wziął swój kawałek pizzy i wyszedł z pokoju. Zayn poszedł w ślad za nim. Harry spojrzał przepraszająco na Lou i zniknął za ścianą. Mój wzrok spoczął na Louisie.
- Więc...
Uniosłem brew do góry.
- Twoja ukochana...
Kiwnąłem głową, ponaglając Tommo.
- Bo... Harry ją zna... i miał nam powiedzieć skąd, ale pojawiłeś się ty. Zmieszało to Nialla, a miał o tym nikomu nie mówić. Martwił się o ciebie. Kojarzył skądś tą dziewczynę... - mówił Lou, którego ledwo można było zrozumieć, bo składał bardzo niejasne zdania.
Obróciłem się na pięcie i pomaszerowałem do pokoju Harrego. Zapukałem.
- Proszę. - usłyszałem w odpowiedzi.
Zakładam, że gdyby Loczek wiedział, że to ja, udawałby iż go nie ma w pokoju. Zapewne spodziewał się Louisa...
- Chyba musimy pogadać. - rzekłem, zamykając za sobą drzwi.
Wszedłem do pokoju i spojrzałem na zaskoczonego i jednocześnie zmieszanego Loczka.
- O co chodzi z tą [T.I] ? Skąd ją znasz? I dlaczego ma naszyjnik z literą „H”? Mniemam, że znasz odpowiedzi na te pytania...
- Ymm... Znam. - zawahał się. - Ale nie na wszystkie.
- Więc słucham. - usiadłem na brzegu łóżka i wsłuchałem się w głęboki głos Harrego.
- No to tak... - wyprostował się i przełknął ślinę. - Kiedyś ją spotkałem w szpitalu, gdy odwiedzaliśmy chorych... Pamiętasz tą akcję „Uśmiech dla Ciebie”?
Pokiwałem głową.
- Ona leżała wtedy w szpitalu. Była chora. Nie pamiętam dokładnie na co, ale wiem, że zdecydowałem się przebadać swój szpik. Okazało się, że mamy tą samą grupę, czy coś... Nie wiem dokładnie co decyduje o tym, kto jest dawcą i tak dalej... No i oddałem jej ...
- Czekaj, czekaj. - przerwałem Hazzie. - Skąd wiedziałeś na co jest chora i jak w ogóle … ? - nie umiałem znaleźć odpowiednich słów.
- Codziennie przychodziłem do niej, żeby sprawdzić jak się czuje. Dałem jej też naszyjnik, który zauważyłeś. Na pamiątkę. Żeby o mnie nie zapomniała. Jak lekarz powiedział: uratowałem jej życie.
- A teraz się z nią nie kontaktujesz? - zapytałem zdziwiony.
- Jakoś tak wyszło, że nie daliśmy namiarów na siebie nawzajem. I tak to się skończyło.
- Smutne. Ja mam jej telefon... Więc jakbyś chciał...
- Nie. Przecież zakochałeś się w niej. Jest twoja. - przerwał mi Harreh.
- Harry... - zacząłem ale Loczek po raz kolejny mi przerwał.
- Nie byłem w niej zakochany. Postanowiłem jej pomóc. Wszystko.
- Nie umiesz kłamać. - stwierdziłem.
- Kocham Louisa. - przyznał Loczek.
Któż by pomyślał, że z jednej sprawy z [T.I] Harry przyzna się do Larrego ?
~*~
O piętnastej spotkałem się w umówionym miejscu z [T.I]. Postanowiłem powiedzieć jej o Harrym. Chwilę rozmawialiśmy, po czym wziąłem się w garść i postanowiłem przejść do informacji o Harrym. Spojrzałem na jej naszyjnik i zamurowało mnie. Wymierzyłem sobie mentalny cios w policzek i podjąłem kolejną próbę.
- Co ci jest, Liam? - zapytała z troską [T.I].
- Harry. - wymamrotałem.
Dziewczyna spojrzała na mnie zaskoczona.
- Harry. - powtórzyłem i wskazałem jej srebrny naszyjnik.
Dziewczyn otworzyła usta. Nie wiem czy ze zdziwienia, czy dlatego, że chciała coś powiedzieć, ale nie dopuściłem jej do głosu.
- Harry to mój przyjaciel.
[T.I] popatrzyła w moje oczy. Jej błękitne tęczówki przeszyły mnie na wskroś.
- Tak, ten Harry. Ten sam, który uratował ci życie. - nabrałem powietrza do płuc. - Chciałabyś się z nim spotkać?
- Ni- ni- nie wiem. - wyjąkała [T.I].
~*~
W końcu przekonałem [T.I] żeby spotkała się z Harrym. Przyprowadziłem ją do naszego domu i wpuściłem do środka.
- Harry! - zawołałem. - Ktoś do ciebie!
Harry zszedł po schodach i gdy ujrzał [T.I] stanął w miejscu jak wryty. Przez jego twarz przebiegły różne emocje. Zaskoczenie, zmieszanie, ból, radość. [T.I] rzuciła się Harremu w ramiona i zaczęła płakać.
- Dziękuję. Dziękuję ci bardzo. Dzięki tobie żyję. Nie wiem jak mam ci się odwdzięczyć za to co kiedyś dla mnie zrobiłeś. - powiedziała na jednym wdechu, cały czas szlochając.
- Spraw by Liam znów był uśmiechnięty. - wyszeptał równie zapłakany Harry, mimo tego wszystko dobrze słyszałem.
[T.I] oderwała się od Harrego i spojrzała na mnie.
- Dziękuje wam obu. Dzięki tobie, Harry, żyję. A dzięki tobie, Liam, mogłam podziękować Harremu... i mimo że znamy się kilka dni, to chcę ci podziękować za to, że wniosłeś w moje życie uśmiech. Znów dostrzegam radość w życiu.
Podeszła do mnie i wtuliła się, a ja poczułem piękny zapach jej perfum.
- Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia?
- Tak. - odpowiedziałem bez wahania.
- Ja też...
- Kocham cię – powiedzieliśmy jednocześnie.


________________________________________________________

Chyba nie mam nic do powiedzenia ;x
Chcę wam tylko podziękować za to, że jesteście, że czytacie bloga,
DZIĘKUJĘ ;__;
Marta Payne ;*
Tusia ;*