Następnego dnia obudziłem się dość
wcześnie. Ubrałem dres, wymknąłem się z domu najciszej jak tylko
potrafiłem i wybiegłem na uliczkę. Postanowiłem pobiegać po
okolicy, a że była sobota rano, to nikt nie raczył się mną
interesować – oczywiście dla mojego dobra. Bez celu biegałem po
okolicy przez dobrą godzinę. W końcu zmęczyłem się i wróciłem
do domu. Usiadłem na schodku przed frontowymi drzwiami i głęboko
westchnąłem. Wciągnąłem w płuca więcej powietrza i powoli je
wypuściłem. Wstałem, wszedłem do domu i szybkim ruchem zamknąłem
za sobą drzwi.
- Gdzieś ty się włóczył tak
wczesnym rankiem i to jeszcze w sobotę? - zaraz w przedpokoju
natchnąłem się na Louisa ilustrującego mnie wzrokiem.
- Byłem pobiegać. - wzruszyłem
ramionami.
Louis w odpowiedzi potrząsnął głową
z rezygnacją i poszedł do kuchni. Udałem się do swojego pokoju a
po drodze natchnąłem się na Nialla, który jadł kanapkę i
patrzył na mnie z niedowierzaniem.
- Tak. Wstałem wcześnie w sobotę. -
odpowiedziałem uprzedzając jego pytanie.
- Aha? - wykrztusił, kiedy przełknął
kanapkę. - Mam ci wierzyć?
- Wiesz, jak nie chcesz to nie musisz.
Ale raczej tak.
- Zakochałeś się? - zapytał blondyn
po chwili namysłu.
- Nie wierzę, że tak łatwo mnie
rozszyfrować... - wykrzywiłem usta w grymas.
Na obliczu Irlandczyka zagościł
tryumfalny uśmiech.
- Może opowiesz mi jak wygląda... i
kim jest. Tak ogólnie. - uśmiechnął się ciepło. - Chciałbym
poznać kim jest wybranka romantycznego Liasia... - zrobił słodką
minę.
Jejku... Czy on musi zdrabniać moje
imię?!
- Hmm... Mogę ci coś niecoś
powiedzieć, ale musisz przyrzec, że przed resztą chłopaków
będziesz milczał jak grób.
- Słowo Irlandczyka. - wyszczerzył
się blondyn i położył dłoń na sercu w geście przysięgi.
- A więc chodź.
Poszliśmy do mojego pokoju i
opowiedziałem Niallowi o tajemniczej nieznajomej, o akcji śledzenia
i o wspólnej kawie w Starbucksie. Kiedy zacząłem mówić o
naszyjniku niezwiązanym z jej imieniem Niall zrobił przerażoną
minę.
- Niall? Co się stało? - machałem
ręką przed oczami blondyna, ale on jakby wyłączył się na
chwilę.
Po chwili wymamrotał:
- H jak Harry. - szepnął i nadal
patrząc w odległy punkt, wstał i wyszedł z pokoju.
Siedziałem i nie wiedziałem co mam
zrobić. Nagle po głowie zaczęły krążyć mi różne myśli. Może
[T.I] nosi „H” jak Harry dlatego, że jest jej chłopakiem?
Zszedłem po cichu po schodach.
Stanąłem jak wryty w progu, gdyż zobaczyłem chłopców, którzy
zawzięcie nad czymś dyskutowali. Postanowiłem podsłuchać.
- A więc „H” jak Harry? - zamyślił
się Louis.
Wciągnąłem powietrze do płuc. Niall
obiecał, że im nie powie...
- Niall, opisz jeszcze raz tą
dziewczynę. - poprosił Zayn.
- Wysoka, szczupła, jasnobrązowe
włosy, bardzo jasna, prawie że biała cera. Tak jak mówiłem,
przechodzi pod naszym domem codziennie koło siedemnastej. -
produkował się blondyn.
- Harry! - Louis trącił Loczka
łokciem, widząc jego zdziwienie na twarzy.
- Niech to szlag! - na twarzy Loczka
malowało się przerażenie. - Pamiętam tą dziewczynę! Pamiętam
ją!
- Mów! - ponaglił Zayn.
Nie czekając na odpowiedź Hazzy,
postanowiłem wejść do pokoju.
- Nad czym tak myślicie, chłopaki?
- Emm... - zatkał się Niall.
Harry spuścił wzrok a Zayn i Lou
spojrzeli po sobie.
- Więc? Co to za zmieszanie? -
skrzyżowałem ręce na piersi.
Niall wziął swój kawałek pizzy i
wyszedł z pokoju. Zayn poszedł w ślad za nim. Harry spojrzał
przepraszająco na Lou i zniknął za ścianą. Mój wzrok spoczął
na Louisie.
- Więc...
Uniosłem brew do góry.
- Twoja ukochana...
Kiwnąłem głową, ponaglając Tommo.
- Bo... Harry ją zna... i miał nam
powiedzieć skąd, ale pojawiłeś się ty. Zmieszało to Nialla, a
miał o tym nikomu nie mówić. Martwił się o ciebie. Kojarzył
skądś tą dziewczynę... - mówił Lou, którego ledwo można było
zrozumieć, bo składał bardzo niejasne zdania.
Obróciłem się na pięcie i
pomaszerowałem do pokoju Harrego. Zapukałem.
- Proszę. - usłyszałem w odpowiedzi.
Zakładam, że gdyby Loczek wiedział,
że to ja, udawałby iż go nie ma w pokoju. Zapewne spodziewał się
Louisa...
- Chyba musimy pogadać. - rzekłem,
zamykając za sobą drzwi.
Wszedłem do pokoju i spojrzałem na
zaskoczonego i jednocześnie zmieszanego Loczka.
- O co chodzi z tą [T.I] ? Skąd ją
znasz? I dlaczego ma naszyjnik z literą „H”? Mniemam, że znasz
odpowiedzi na te pytania...
- Ymm... Znam. - zawahał się. - Ale
nie na wszystkie.
- Więc słucham. - usiadłem na brzegu
łóżka i wsłuchałem się w głęboki głos Harrego.
- No to tak... - wyprostował się i
przełknął ślinę. - Kiedyś ją spotkałem w szpitalu, gdy
odwiedzaliśmy chorych... Pamiętasz tą akcję „Uśmiech dla
Ciebie”?
Pokiwałem głową.
- Ona leżała wtedy w szpitalu. Była
chora. Nie pamiętam dokładnie na co, ale wiem, że zdecydowałem
się przebadać swój szpik. Okazało się, że mamy tą samą grupę,
czy coś... Nie wiem dokładnie co decyduje o tym, kto jest dawcą i
tak dalej... No i oddałem jej ...
- Czekaj, czekaj. - przerwałem Hazzie.
- Skąd wiedziałeś na co jest chora i jak w ogóle … ? - nie
umiałem znaleźć odpowiednich słów.
- Codziennie przychodziłem do niej,
żeby sprawdzić jak się czuje. Dałem jej też naszyjnik, który
zauważyłeś. Na pamiątkę. Żeby o mnie nie zapomniała. Jak
lekarz powiedział: uratowałem jej życie.
- A teraz się z nią nie kontaktujesz?
- zapytałem zdziwiony.
- Jakoś tak wyszło, że nie daliśmy
namiarów na siebie nawzajem. I tak to się skończyło.
- Smutne. Ja mam jej telefon... Więc
jakbyś chciał...
- Nie. Przecież zakochałeś się w
niej. Jest twoja. - przerwał mi Harreh.
- Harry... - zacząłem ale Loczek po
raz kolejny mi przerwał.
- Nie byłem w niej zakochany.
Postanowiłem jej pomóc. Wszystko.
- Nie umiesz kłamać. - stwierdziłem.
- Kocham Louisa. - przyznał Loczek.
Któż by pomyślał, że z
jednej sprawy z [T.I] Harry przyzna się do Larrego ?
~*~
O piętnastej spotkałem się w
umówionym miejscu z [T.I]. Postanowiłem powiedzieć jej o Harrym.
Chwilę rozmawialiśmy, po czym wziąłem się w garść i
postanowiłem przejść do informacji o Harrym. Spojrzałem na jej
naszyjnik i zamurowało mnie. Wymierzyłem sobie mentalny cios w
policzek i podjąłem kolejną próbę.
- Co ci jest, Liam? - zapytała z
troską [T.I].
- Harry. - wymamrotałem.
Dziewczyna spojrzała na mnie
zaskoczona.
- Harry. - powtórzyłem i wskazałem
jej srebrny naszyjnik.
Dziewczyn otworzyła usta. Nie wiem czy
ze zdziwienia, czy dlatego, że chciała coś powiedzieć, ale nie
dopuściłem jej do głosu.
- Harry to mój przyjaciel.
- Harry to mój przyjaciel.
[T.I] popatrzyła w moje oczy. Jej
błękitne tęczówki przeszyły mnie na wskroś.
- Tak, ten Harry. Ten sam, który
uratował ci życie. - nabrałem powietrza do płuc. - Chciałabyś
się z nim spotkać?
- Ni- ni- nie wiem. - wyjąkała [T.I].
~*~
- Ni- ni- nie wiem. - wyjąkała [T.I].
~*~
W końcu przekonałem [T.I] żeby
spotkała się z Harrym. Przyprowadziłem ją do naszego domu i
wpuściłem do środka.
- Harry! - zawołałem. - Ktoś do ciebie!
Harry zszedł po schodach i gdy ujrzał [T.I] stanął w miejscu jak wryty. Przez jego twarz przebiegły różne emocje. Zaskoczenie, zmieszanie, ból, radość. [T.I] rzuciła się Harremu w ramiona i zaczęła płakać.
- Harry! - zawołałem. - Ktoś do ciebie!
Harry zszedł po schodach i gdy ujrzał [T.I] stanął w miejscu jak wryty. Przez jego twarz przebiegły różne emocje. Zaskoczenie, zmieszanie, ból, radość. [T.I] rzuciła się Harremu w ramiona i zaczęła płakać.
- Dziękuję. Dziękuję ci bardzo.
Dzięki tobie żyję. Nie wiem jak mam ci się odwdzięczyć za to co
kiedyś dla mnie zrobiłeś. - powiedziała na jednym wdechu, cały
czas szlochając.
- Spraw by Liam znów był
uśmiechnięty. - wyszeptał równie zapłakany Harry, mimo tego
wszystko dobrze słyszałem.
[T.I] oderwała się od Harrego i spojrzała na mnie.
- Dziękuje wam obu. Dzięki tobie, Harry, żyję. A dzięki tobie, Liam, mogłam podziękować Harremu... i mimo że znamy się kilka dni, to chcę ci podziękować za to, że wniosłeś w moje życie uśmiech. Znów dostrzegam radość w życiu.
Podeszła do mnie i wtuliła się, a ja poczułem piękny zapach jej perfum.
- Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia?
- Tak. - odpowiedziałem bez wahania.
[T.I] oderwała się od Harrego i spojrzała na mnie.
- Dziękuje wam obu. Dzięki tobie, Harry, żyję. A dzięki tobie, Liam, mogłam podziękować Harremu... i mimo że znamy się kilka dni, to chcę ci podziękować za to, że wniosłeś w moje życie uśmiech. Znów dostrzegam radość w życiu.
Podeszła do mnie i wtuliła się, a ja poczułem piękny zapach jej perfum.
- Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia?
- Tak. - odpowiedziałem bez wahania.
- Ja też...
- Kocham cię – powiedzieliśmy jednocześnie.
- Kocham cię – powiedzieliśmy jednocześnie.
________________________________________________________
Chyba nie mam nic do powiedzenia ;x
Chcę wam tylko podziękować za to, że jesteście, że czytacie bloga,
DZIĘKUJĘ ;__;
Marta Payne ;*
Tusia ;*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz