piątek, 14 czerwca 2013

# 31. Liam part 2



Obudziłem się zmęczony. Zabrałem szlafrok z wieszaka na drzwiach i zawlokłem się pół-śpiący do kuchni, w której krzątała się Perrie.
- Coś ty taki nie w sosie? Coś cię dręczy od tygodnia...
- Hmm... - zastanawiałem się jak to powiedzieć, żeby jej nie urazić. - Chłopcy ci kazali mnie przesłuchać?
- Nie. - na twarzy dziewczyny pojawiło się oburzenie.
Dźwignąłem jedną brew do góry i splotłem ręce na piersi.
- Tak. - westchnęła Perrie. - Ale oni się o ciebie martwią! Zrozum to!
- Rozumiem, ale mogliby sami się mnie zapytać. - odburknąłem zniesmaczony.
Szybko zjadłem omlet, wróciłem do pokoju, przebrałem się i nie wiedziałem co z sobą zrobić. Jedyny pomysł jaki wpadł mi do głowy to wyjść na miasto.
- Wychodzę! Wrócę … Kiedyś wrócę! - krzyknąłem dla informacji i zatrzasnąłem za sobą drzwi.
Szedłem przed siebie, wolnym krokiem, bez celu. Postanowiłem wejść do Starbucks'a.
- Małe cappuccino poproszę.
Odebrałem zamówioną kawę i usiadłem przy stoliku pod ścianą. Zamyśliłem się troszkę, przywołałem w myślach obraz „Hermiony”. Ktoś był tak brutalny i wyrwał mnie z zamyśleń, przez położenie dłoni na moim ramieniu.
- Mogę się przysiąść?
Dźwignąłem głowę i zobaczyłem … TAK! Zobaczyłem „Hermionę”!
- Pewnie. - odparłem z uśmiechem.
Dziewczyna chwilę milczała, po czym upiła łyk kawy, a ja przypatrywałem się jej jak zjawisku paranormalnemu.
- Tak w ogóle jestem [T.I]. - powiedziała, podnosząc na mnie wzrok niebieskich tęczówek.
- Liam. - odparłem z uśmiechem. Chcąc zadać jej pytanie, dotyczące naszyjnika, otworzyłem usta lecz [T.I] mnie uprzedziła:
- Wiesz, że nie jesteś dobry w szpiegowaniu?
Na te słowa sparaliżowało mnie, doznałem jakiegoś dziwnego uczucia. Wstyd. Żenada. Cokolwiek to było, do przyjemnych nie należało. Spróbowałem udawać głupka, więc popatrzyłem na nią pytająco.
- Dobrym aktorem to też nie jesteś. - zachichotała dziewczyna.
- Wybacz. - spaliłem buraka i spuściłem wzrok ze skruchą.
Brunetka upiła łyk kawy i lekceważąco machnęła ręką.
- Oj tam. Śmieszne to było i tyle. Będę miała co wspominać na stare lata. - zaśmiała się.
Uśmiechnąłem się do niej serdecznie. Podjąłem ponowną próbę zapytania o naszyjnik, lecz i tym razem [T.I] była szybsza.
- A możesz mi powiedzieć po co mnie śledziłeś? - uśmiech nie znikał z jej twarzy ani na sekundę.
- No cóż... Długa historia.
- Dajesz, mamy czas. Przynajmniej ja. - uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Ja w sumie też.
- A więc? - ponaglała, zaciekawiona szatynka.
Kiwnąłem głową i zacząłem od tego jak zobaczyłem ją pierwszy raz w ulewie a skończyłem na dzisiejszym dniu.
- Hmm... - zamyśliła się dziewczyna. - Codziennie wychodzę z domu dla zabicia czasu. Spotykam się z przyjaciółką. Wychodzę z psem. Czasem odwiedzam babcię w Wolverhampton. A w tygodniu studiuję architekturę. A ty?
- A ja codziennie umieram z nudów. Nie mam psa... A w Wolverhampton się urodziłem. - zawahałem się nad zadaniem pytania. - Może miałabyś ochotę na mały spacerek?
- No pewnie. - ucieszyła się dziewczyna.
Wyszliśmy ze Starbucks'a i skręciliśmy w prawo, chcąc dotrzeć do parku.
Rozmawialiśmy dobrą godzinę, gdy dziewczyna oznajmiła:
- Kurczę, z tobą czas bardzo szybko leci... Musiałabym już iść do domu.
Popatrzyłem na nią z miną zbitego psa.
- Miło było cię poznać. - powiedziała.
Już odwróciła się i miała odejść, ale złapałem ją za dłoń.
- Ale spotkamy się jeszcze, prawda? - zapytałem z nadzieją.
- Pewnie. - odpowiedziała bez zastanowienia.
- Może dasz mi swój numer telefonu? - zapytałem nieśmiało.
W odpowiedzi obdarowała mnie promiennym uśmiechem. Wyciągnęła rękę a ja podałem jej swojego iPhona. [T.I] wystukała na ekranie rząd cyferek i zwróciła telefon.
- Call me maybe. - rzuciła na odchodnym i złożoną rękę w „telefon” przyłożyła do ucha.
Wróciłem do domu, a raczej przyfrunąłem do domu. Czułem się jakby unosiły mnie skrzydła.
- Co ty taki wesoły? - na progu spotkał mnie podejrzliwy wzrok Louisa.
- To już nie można być wesołym?
- Przez ostatni tydzień wyglądałeś jakbyś nie spał, nie jadł i w ogóle NIE ŻYŁ. - powiedział Louis z ostrym akcentem na ostatnie dwa słowa.
- Skąd ta nagła zmiana? - streścił Louisa Zayn.
Wzruszyłem ramionami i wbiegłem po schodach do swojego pokoju.
Wysłałem SMS'a do [T.I]:
Może spotkamy się jutro? Liam x.
Długo nie musiałem czekać na odpowiedź.
No pewnie ;) Może być o 15 w parku?
Okej :) Będę czekać na tej samej ławce, co wczoraj siedzieliśmy. x.
Ok :) Dobranoc ;*
Prawie skoczyłem z radości. [T.I] wysłała mi buziaka! [T.I] wysłała mi buziaka!
Dobranoc, pchły na noc xD Kolorowych snów ;* x.
Na tym nasza rozmowa się skończyła. Zakładam, że gdyby jeszcze odpisała to nasza rozmowa nie skończyła by się długo, długo...




___________________________

Dziękuję wam za wszystko,
Marta Payne ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz