Obudziłem się zmęczony. Zabrałem
szlafrok z wieszaka na drzwiach i zawlokłem się pół-śpiący do
kuchni, w której krzątała się Perrie.
- Coś ty taki nie w sosie? Coś cię
dręczy od tygodnia...
- Hmm... - zastanawiałem się jak to
powiedzieć, żeby jej nie urazić. - Chłopcy ci kazali mnie
przesłuchać?
- Nie. - na twarzy dziewczyny pojawiło
się oburzenie.
Dźwignąłem jedną brew do góry i
splotłem ręce na piersi.
- Tak. - westchnęła Perrie. - Ale oni
się o ciebie martwią! Zrozum to!
- Rozumiem, ale mogliby sami się mnie
zapytać. - odburknąłem zniesmaczony.
Szybko zjadłem omlet, wróciłem do
pokoju, przebrałem się i nie wiedziałem co z sobą zrobić. Jedyny
pomysł jaki wpadł mi do głowy to wyjść na miasto.
- Wychodzę! Wrócę … Kiedyś wrócę!
- krzyknąłem dla informacji i zatrzasnąłem za sobą drzwi.
Szedłem przed siebie, wolnym krokiem,
bez celu. Postanowiłem wejść do Starbucks'a.
- Małe cappuccino poproszę.
Odebrałem zamówioną kawę i usiadłem
przy stoliku pod ścianą. Zamyśliłem się troszkę, przywołałem
w myślach obraz „Hermiony”. Ktoś był tak brutalny i wyrwał
mnie z zamyśleń, przez położenie dłoni na moim ramieniu.
- Mogę się przysiąść?
Dźwignąłem głowę i zobaczyłem …
TAK! Zobaczyłem „Hermionę”!
- Pewnie. - odparłem z uśmiechem.
Dziewczyna chwilę milczała, po czym
upiła łyk kawy, a ja przypatrywałem się jej jak zjawisku
paranormalnemu.
- Tak w ogóle jestem [T.I]. -
powiedziała, podnosząc na mnie wzrok niebieskich tęczówek.
- Liam. - odparłem z uśmiechem. Chcąc
zadać jej pytanie, dotyczące naszyjnika, otworzyłem usta lecz
[T.I] mnie uprzedziła:
- Wiesz, że nie jesteś dobry w
szpiegowaniu?
Na te słowa sparaliżowało mnie,
doznałem jakiegoś dziwnego uczucia. Wstyd. Żenada. Cokolwiek to
było, do przyjemnych nie należało. Spróbowałem udawać głupka,
więc popatrzyłem na nią pytająco.
- Dobrym aktorem to też nie jesteś. -
zachichotała dziewczyna.
- Wybacz. - spaliłem buraka i
spuściłem wzrok ze skruchą.
Brunetka upiła łyk kawy i lekceważąco
machnęła ręką.
- Oj tam. Śmieszne to było i tyle.
Będę miała co wspominać na stare lata. - zaśmiała się.
Uśmiechnąłem się do niej
serdecznie. Podjąłem ponowną próbę zapytania o naszyjnik, lecz i
tym razem [T.I] była szybsza.
- A możesz mi powiedzieć po co mnie
śledziłeś? - uśmiech nie znikał z jej twarzy ani na sekundę.
- No cóż... Długa historia.
- Dajesz, mamy czas. Przynajmniej ja. -
uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Ja w sumie też.
- A więc? - ponaglała, zaciekawiona
szatynka.
Kiwnąłem głową i zacząłem od tego
jak zobaczyłem ją pierwszy raz w ulewie a skończyłem na
dzisiejszym dniu.
- Hmm... - zamyśliła się dziewczyna.
- Codziennie wychodzę z domu dla zabicia czasu. Spotykam się z
przyjaciółką. Wychodzę z psem. Czasem odwiedzam babcię w
Wolverhampton.
A w tygodniu studiuję architekturę. A ty?
- A ja codziennie umieram z nudów. Nie mam psa... A w Wolverhampton
się urodziłem. - zawahałem się nad zadaniem pytania. - Może
miałabyś ochotę na mały spacerek?
- No pewnie. - ucieszyła się dziewczyna.
Wyszliśmy
ze Starbucks'a
i skręciliśmy w prawo, chcąc dotrzeć do parku.
Rozmawialiśmy
dobrą godzinę, gdy dziewczyna oznajmiła:
- Kurczę, z tobą
czas bardzo szybko leci... Musiałabym już iść do domu.
Popatrzyłem na nią z miną zbitego
psa.
- Miło było cię poznać. -
powiedziała.
Już odwróciła się i miała odejść,
ale złapałem ją za dłoń.
- Ale spotkamy się jeszcze, prawda? -
zapytałem z nadzieją.
- Pewnie. - odpowiedziała bez
zastanowienia.
- Może dasz mi swój numer telefonu? -
zapytałem nieśmiało.
W odpowiedzi obdarowała mnie
promiennym uśmiechem. Wyciągnęła rękę a ja podałem jej swojego
iPhona. [T.I] wystukała na ekranie rząd cyferek i zwróciła
telefon.
- Call me maybe.
- rzuciła na odchodnym i złożoną rękę w „telefon”
przyłożyła do ucha.
Wróciłem do domu, a raczej
przyfrunąłem do domu. Czułem się jakby unosiły mnie skrzydła.
- Co ty taki wesoły? - na progu
spotkał mnie podejrzliwy wzrok Louisa.
- To już nie można być wesołym?
- Przez ostatni tydzień wyglądałeś
jakbyś nie spał, nie jadł i w ogóle NIE ŻYŁ. - powiedział
Louis z ostrym akcentem na ostatnie dwa słowa.
- Skąd ta nagła zmiana? - streścił
Louisa Zayn.
Wzruszyłem ramionami i wbiegłem po
schodach do swojego pokoju.
Wysłałem SMS'a do [T.I]:
Może spotkamy
się jutro? Liam x.
Długo nie musiałem czekać na
odpowiedź.
No pewnie ;) Może
być o 15 w parku?
Okej :) Będę
czekać na tej samej ławce, co wczoraj siedzieliśmy. x.
Ok :) Dobranoc ;*
Prawie skoczyłem z radości. [T.I]
wysłała mi buziaka! [T.I] wysłała mi buziaka!
Dobranoc, pchły
na noc xD Kolorowych snów ;* x.
Na tym nasza rozmowa się skończyła.
Zakładam, że gdyby jeszcze odpisała to nasza rozmowa nie skończyła
by się długo, długo...
___________________________
Dziękuję wam za wszystko,
Marta Payne ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz