Otwieram oczy i co czuję? Pustka. Smutek. Żal. Samotność. Złość. Nicość. To się nazywa negatywnie nastawiona ja do życia, cóż...
Wychodzę z łóżka i siadam za biurkiem. Dzień jak codzień. Normalnie dejá vu. Załączam komputer i czekam na moje ulubione komunikaty: Louis Tomlinson jest dostępny i połączenie przychodzące od Louis Tomlinson. Czekam i czekam... Piętnaście minut nicnierobienia i dostaję do głowy. Wbrew sobie, z nudów, wchodzę na pierwszą lepszą stronę plotkarską i dostaję zawału. 'One Direction zaginęli? ' - głosi nagłówek. Postanawiam przeczytać artykuł:
Chłopcy z One Direction nie wrócil do hotelu po wczorajszej ostrej imprezie. Wczoraj Harry Styles wyciągnął Louisa Tomlinsona i Nialla Horana do klubu i chłopcy nie wrócili do hotelu. Rano dziennikarze złapali Liama Payne, ktory spieszył się na samolot, miał nim polecieć spotkać się ze swoją dziewczyną - Danielle Peazer. Zayn Malik chodził po centrum handlowym wraz z Perrie Edwards. Zarówno Liam jak i Zayn odmówili jakichkolwiek informacji w sprawie kolegów, aczkolwiek oboje byli zdenerwowani i zmieszani, co zdarza się rzadko. Czy Tomnlinson, Styles i Horan aż tak mocno zabalowali? Czy wrócili do pokoju hotelowego? Tego nie wiemy.
Stłumiałam cisnące się na moje usta przekleństwo. Pytania krążą w mojej głowie i niemilosiernie mnie dręczą. Biorę telefon i dzwonię do Stylesa. Po kilku sygnałach włącza się poczta głosowa.
- Cholera. - mruknęłam do siebie.
Wybrałam numer Horana. 'Abonent czasowo niedostępny. Proszę spróbować później.'
- Bosko! Po prostu bosko!
Dobra. Teraz Tomlinson. Tym razem, ku mojemu zdziwieniu, Tommo odebra i mówi: później, a następnie się rozłącza. Aha? Daję sobie spokój - jak później to później.
Wieczorem zasiadam do komputera. Fajne później, myślę. Słyszę pukanie do drzwi, ale je ignoruję. Pukanie staje się coraz bardziej natarczywe - ten ktoś wręcz się dobija.
- Otworzę, bo jeszcze wyważą mi drzwi. - mamroczę do siebie.
Przekręcam zamek i otwieram drzwi. Mdleję. Nie, wróć - nie zemdlałam, ale byłam bliska.
- Louis? - wykrztusiłam zdziwiona.
- We własnej osobie. - z uśmiechem kłania się teatralnie. - Mogę wejść?
Gestem dłoni pokazuję, że ma wejść.
- Przytulne mieszkanie. - stwierdza, rozglądając się na boki.
- Co tutaj robisz? - pytam zdziwiona, gdy doszłam do siebie.
- A mam iść? - rozbawiony Tommo odpowiada pytaniem na pytanie.
- Nie, nie. Oczywiście, że nie! - szybko zaprzeczam.
- Tak myślałem. - stwierdza Lou z łobuzerskim uśmiechem.
Och, ten uśmiech... Zawsze po nim mam nogi jak z waty. Tak jakbym nie miała kości i gąbkę zamiast kolan. Tommo patrzy mi gęboko w oczy. O mój Boże! Te błękitne tęczówki! Zachwiałam się a Lou wyszczerzył się bardziej widząc jak na mnie działa samo jego spojrzenie. Robi krok w przód i znajduje się zaskakująco blisko mnie. Obejmuje mnie ramionami w talii i uśmiech się szeroko widząc, że zadrżałam. W miejscu gdzie palce Lou stykały się z moimi biodrami, poczułam dziwne drżenie, takie ciepło, energia, prąd... Sama nie wiem co to było, ale muszę przyznać, że cokolwiek to było, było przyjemne.
- Jejku. - szepnął Lou ale nie ukrył radości i zdziwienia. - Ale ty na mnie reagujesz...
- Hę? - patrzę na niego pytająco.
- Wystarczy, że na ciebie spojrzę a zaczynasz się chwiać. Dotykam cię a ty drżysz i robisz się spięta.
- To dobrze czy źle?
- Jak dla mnie to dobrze. - uśmiechnął się łobuzersko.
Skutek? Znów się zachwiałam a Lou wzmocnił uścisk i podszedł jeszcze bliżej - tak, że między nami nie było ani milimetra wolnej przestrzeni. Czuję, że robi mi się gorąco, wzrasta ciśnienie krwi, mózg chce więcej tlenu - oddycham głębiej - serce raz bije jakbym przebiegła cały maraton a raz zatrzymuje się. Mam nadzieję, że Louis nie słyszy dziwnej pracy mojego serca.
- Chyba zaraz dostaniesz zawału. - wytrzeszcza oczy Lou.
Cholera, jednak słyszy.
- Ale podobają mi się twoje rakcje na mnie. - po raz kolejny stwierdza z radością. - Tylko błagam, nie zejdź na zawał! - dodaje, a ja słyszę w jego głosie lekkie zdenerwowanie.
- Czy twoje serce może bić jeszcze szybciej? - szczerzy się szatyn.
- A czemu pytasz?
- Nie no... Tak tylko. - mówi i natychmiast muska moje wargi swoimi.
- O Boże! A już myślałem, że twoje serce nie może bić szybciej!
Kładę dłonie na jego torsie, po chwili prawą dłoń przesuwam tam gdzie znajduje się serce chłopaka.
- I kto to mówi? - pytam rozbawiona, bo serce Tommo wcale nie bije wolniej niż moje.
- To chyba przeznaczenie. - szepce do mojego ucha i składa na moich ustach pocałunek. Najpierw delikatnie a potem pocałunek zmienia się w bardzo namiętny. Jak on nieziemsko całuje!
__________________________________________________
Błagam, dodawajcie komentarze! Tyle odwiedzin a zero komentarzy! Wiecie, że mi przykro? Dla was to sekunda a dla nas - autorek pokręconych imaginów - wielka radość i motywacja do dalszego pisania :-)
Tusia ;*